29.08.2024
Wynajem mieszkania to codzienność wielu Polaków. Dla jednych jest to etap przejściowy, dla innych długoterminowe rozwiązanie. A jak wyglądają relacje najemców z właścicielami mieszkań? Przedstawiciele portalu Nieruchomosci-online.pl zapytali lokatorów o ich doświadczenia. – Najbardziej problematyczne było to, że właściciel miał klucze do mieszkania i składał wizyty bez zapowiedzi, nawet kiedy nie było mnie w domu. Było to dla mnie ogromnie krępujące – opowiada Ilona. Jednak czy lokatorzy wyłącznie narzekają?
Przez wiele lat utarło się przekonanie, że relacje między właścicielami mieszkań a najemcami nie należą do najłatwiejszych. Właściciele obawiają się np. hałaśliwych lokatorów czy tego, że będą oni zalegać z płatnościami. Nie bez znaczenia jest także lęk o stan mieszkania. Najemcy natomiast najczęściej obawiają się, że trafią na typ właściciela, który będzie ignorował prośby o pomoc, gdy w lokalu dojdzie do awarii, albo będzie składał niezapowiedziane wizyty, nawet pod ich nieobecność.
Najemcy, którzy wypowiedzieli się dla Nieruchomosci-online.pl, również mają różne doświadczenia z właścicielami mieszkań. Tak samo dostrzegają plusy, jak i minusy tych relacji. Z ich relacji wyłania się także jeden konkretny wniosek: wszystko zależy od tego, na kogo się trafi.
Zawsze mówił "przecież to moje mieszkanie"
Ilona Nec ma 34 lata, przez niecały rok wynajmowała małą kawalerkę pod Warszawą. W końcu się wyprowadziła, jak sama mówi: przez stres. – Właściciel był osobą starszą, bardzo konserwatywną, co niestety przełożyło się na nasze relacje. Od początku ustalił mnóstwo zasad, jak np. zakaz gości po godz. 22:00 czy brak możliwości przechowywania rzeczy na balkonie – opowiada w rozmowie z Nieruchomosci-online.pl.
– Najbardziej problematyczne było jednak to, że miał klucze do mieszkania i czasami składał wizyty bez zapowiedzi, nawet kiedy nie było mnie w domu. Po takich wizytach zostawiał na kartce wiadomości, że coś poprawił albo przyszedł sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Było to dla mnie ogromnie krępujące, bo czułam, że nie mam żadnej prywatności – stwierdza.
Ilona dodaje, że największym plusem był czynsz. Głównie dlatego zdecydowała się tę ofertę.
– Minusem był z kolei brak szacunku dla mojej prywatności. Nie czułam się komfortowo, bo ciągle miałam wrażenie, że ktoś wejdzie do mieszkania bez zapowiedzi. Próbowałam o tym rozmawiać z właścicielem, ale jego odpowiedź zawsze była taka sama: że „przecież to jego mieszkanie” i ma prawo sprawdzać, czy wszystko jest w porządku. W końcu się wyprowadziłam, wynajmuję inne mieszkanie i tego problemu już nie mam. Z właścicielką mam dobry kontakt i tylko wtedy, kiedy jest to konieczne – mówi.
Na plus swoboda, na minus przeciągające się naprawy
Marta Romanowska ma 28 lat, przez ostatnie dwa lata wynajmowała mieszkanie na warszawskiej Woli. Jak mówi, trafiła na „zdystansowanego” właściciela, co traktuje jako duży plus.
– Nie dzwonił bez powodu, nie nachodził nas, a kontakt z nim ograniczał się głównie do opłacania czynszu i ewentualnych spraw związanych z naprawami – mówi i od razu dodaje: – Problem pojawił się jednak wtedy, gdy trzeba było coś naprawić. Pamiętam, że raz chodziło o wymianę zamka w drzwiach. Zawsze słyszałam „zaraz się tym zajmę”, ale to czekanie trwało tygodniami. Gdy dzwoniłam ponownie, znów słyszałam, że właściciel „już się tym zajmuje”. W efekcie musiałam sama organizować fachowców i zapłacić z własnej kieszeni, bo inaczej czekałabym w nieskończoność. Właściciel bez problemów oddał mi pieniądze za naprawę.
Co Marta uważa za największy plus, a co za największy minus w tych relacjach? – Największym plusem była zdecydowanie ta swoboda. Nigdy nie miałam obaw, że nagle wpadnie bez zapowiedzi – opowiada.
– Natomiast największym minusem był ten brak odpowiedzialności za swoje obowiązki. Wynajmując mieszkanie, oczekuję, że podstawowe sprawy będą załatwiane od razu, a ja czułam, że muszę się o wszystko troszczyć sama. Ostatecznie wyprowadziliśmy się, bo po dwóch latach mieszkania w lokalu, który wymagał coraz więcej napraw, miałam już dość ciągłego proszenia się o pomoc.
"Nie mam problemu, żeby pomalować mieszkanie"
Krzysztof Biliński wynajmuje mieszkanie w Olsztynie nieprzerwanie od 2012 r. On również za największy plus w relacjach z właścicielem wymienia swobodę i poczucie prywatności. – Nasz właściciel w ogóle nie interesuje się naszym życiem, nie przyjeżdża niespodziewanie, nie wydzwania. To daje swobodę i poczucie prywatności. Z drugiej strony nie dajemy mu żadnych podstaw do niepokoju – mówi 36-latek.
I dodaje: – Sami naprawiamy drobne usterki. Właściciel mieszka ponad 100 km od Olsztyna, więc trudno byłoby dzwonić do niego z każdą rzeczą. Ostatnio zepsuło nam się okno. Musieliśmy wezwać fachowca, poinformowałem o tym właściciela, oddał nam pieniądze i na tym sprawa się skończyła. A dwa lata temu pomalowaliśmy całe mieszkanie, na własny koszt. Nie mieliśmy z tym żadnego problemu, ponieważ to my jesteśmy lokatorami i żyjemy w tym mieszkaniu. Chociaż to nasze podejście wynika nie tylko z faktu, że nasz właściciel jest człowiekiem do rany przyłóż, ale też z tego, że na tle innych ofert naprawdę nie płacimy dużo za wynajem.
Jak wspomina Krzysztof, na studiach wynajmował mieszkanie w innej części miasta. I relacje z poprzednim właścicielem, choć również nie były trudne, wyglądały zupełnie inaczej. – Wiadomo, byliśmy studentami, więc z jednej strony nie dziwne, że właściciel mógł obawiać się o stan mieszkania. Nie chciał, żebyśmy przelewali pieniądze za wynajem na konto, tylko przez pierwsze pół roku raz w miesiącu po nie przyjeżdżał on sam lub jego córka. Ale były też plusy – zawsze wtedy pytał, czy czegoś nam potrzeba, czy coś trzeba naprawić. I jeśli była taka konieczność, załatwiał sprawę od ręki – wspomina mężczyzna w rozmowie z Nieruchomosci-online.pl.
– Po pół roku przestał przyjeżdżać po pieniądze, tylko powiedział, żebyśmy robili przelewy. Byliśmy spokojnymi studentami i szybko zorientował się, że dbamy o jego mieszkanie, jakby było ono nasze. Często słyszę o niezdrowych relacjach, ale wszystko zależy od człowieka i podejścia do sprawy, zarówno najemców, jak i właścicieli – podkreśla.
"Nie czuję się jak typowy najemca"
Jacek ma 30 lat. Od kilku lat wynajmuje mieszkanie wraz z narzeczoną w Olsztynie. – Z właścicielką mamy bardzo dobre relacje, co sprawia, że nie czuję się jak typowy najemca. Nie nawiedza nas, nie dzwoni bez potrzeby. Naprawdę nie widzę żadnych minusów – zaznacza od razu.
– Właścicielka wie, że nic złego nie stanie się z mieszkaniem, bo o nie dbamy. Jeśli coś wymaga naprawy, ale jest to drobna usterka i jesteśmy w stanie sami to zrobić, nie zawracamy jej głowy. Ewentualnie informujemy o kosztach, jakie ponieśliśmy, i dostajemy wtedy zwrot pieniędzy. W poprzednim sezonie zimowym nie działały np. niektóre grzejniki. Zadzwoniliśmy do właścicielki, zareagowała od razu i zostało to naprawione – wspomina.
Jackowi i jego narzeczonej niedawno urodziło się dziecko. – Nasza właścicielka nie robiła z tego powodu żadnego problemu. Poinformowaliśmy ją o tym od razu, gdy narzeczona zaszła w ciążę, i zapytaliśmy, czy to będzie problem, czy mamy w tej sytuacji szukać innego lokum. Nie było żadnego problemu. Taka właścicielka to skarb – przyznaje Jacek.
Kamil, 25-latek, wynajmuje z dziewczyną mieszkanie w Warszawie od trzech lat. – Nasza właścicielka to osoba pomocna i otwarta. Na przykład niedawno zaproponowała, że przywiezie do mieszkania nowe firanki. Największym plusem jest zdecydowanie jej troska o lokatorów. Czuć, że jej zależy, żebyśmy byli zadowoleni – mówi.
A minusy? – Zbyt częsty kontakt. Z jednej strony jest to miłe, z drugiej niekiedy męczące. Ostatecznie jednak ten minus jest niewielki w porównaniu do wszystkich plusów – odpowiada Kamil portalowi Nieruchomosci-online.pl.