Gdy zamieszkałeś w Warszawie, szybko nauczyłeś się, że czas to bardzo cenna waluta. Tym bardziej, jeśli od poniedziałku do piątku w drodze z domu do pracy i z powrotem spędzasz godziny w stresie, próbując przebić się przez korki. Nie dziwi zatem, że łatwości komunikacji jest jednym z kluczowych czynników, jaki biorą pod uwagę ci, którzy chcą nabyć mieszkanie.
Oczywiście każdą lokalizację da się przedstawić jako „prawie” idealną. Jednak czynnikiem, który często oddziela ziarna od plew i promuje jedne projekty względem innych jest – oczywiście – Warszawskie Metro.
Choć daleko mu do gęstości infrastruktury odpowiedników z Berlina, Paryża, o Londynie nie wspominając, to i tak Ci warszawiacy, którzy mają możliwość korzystania z metra, doskonale wiedzą, że to ułatwienie nie do przecenienia. Nic zatem dziwnego, że aleja Komisji Edukacji Narodowej na warszawskim Ursynowie, pod którą przebiega metro, to dziś jedno z gęściej zabudowanych terenów stolicy. Podobnie wygląda sytuacja na północy w dzielnicy Bielany. Tam metro działa dopiero od kilku lat, ale atrakcyjność deweloperska tych terenów jest już kompletnie inna niż wówczas, gdy metro docierało tam tylko na mapie.
To wszystko stanowi dobry prognostyk dla kolejnych dzielnic, w których już wkrótce zagoszczą znaki z charakterystyczną czerwoną „eMką” na żółtym tle. Mieszkańcy Woli czy Bemowa czekają z niecierpliwością. Oddany na dziś centralny odcinek drugiej linii metra nie ma na razie aż tak dużego znaczenia z punktu widzenia deweloperskiego. Jak sama nazwa mówi łączy on jedynie centralne punkty miasta na linii wschód – zachód, począwszy od Ronda Daszyńskiego, skończywszy na Dworcu Wileńskim. Owszem dwie nowo wybudowane stacje na prawobrzeżnej części Warszawy już sprawiają, że Praga Południe zmienia swoje oblicze, ale to jeszcze nic w porównaniu z tym, co nas czeka.
A przyznać trzeba, że plany są ambitne i choć trudno wykluczyć brak ewentualnych opóźnień, to ostatecznie spodziewać się możemy deweloperskiej rewolucji. Wystarczy rzut oka na mapę planowanej rozbudowy II linii metra, by zobaczyć, które tereny już wkrótce będą pożądanymi kąskami deweloperskimi na mapie Warszawy. To ważne nie tylko dla deweloperów, lecz także dla potencjalnych nabywców. Obecne ceny mieszkań na Targówku czy Bródnie w żaden sposób nie mogą równać się z tymi, które powstają na Mokotowie czy Ursynowie i choć trudno dziś przypuszczać, by Bródno kiedykolwiek pobiło popularnością Mokotów, to z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że ceny mieszkań na terenach, gdzie obecnie metro jest dopiero planowane, zdecydowanie wzrosną, gdy plany staną się rzeczywistością. Oprócz wspomnianych już Targówka czy Bródna, także Gocław, Wola, a w dalszej kolejności Bemowo i Włochy również zostaną włączone w główną oś komunikacji, jaką stanowi metro. A to raczej nie pozostanie bez wpływu na rozwój lokalnej infrastruktury i cen mieszkań w tych okolicach.
Mając w świadomości fakt, że inwestycję w nieruchomość, zarówno na potrzeby własne, jak i w celach zarobkowych powinno traktować się długofalowo, warto przed podjęciem ostatecznej decyzji dobrze przestudiować mapę planowanej rozbudowy metra. Już dziś bowiem można kupić mieszkania w projektach, które docelowo będą świetnie zlokalizowane w stosunku do nowych stacji. Czas płynie szybko, a raczej jest mało prawdopodobne, by ktoś w najbliższej przyszłości wymyślił lepszy i szybszy sposób poruszania się po aglomeracji warszawskiej niż Warszawskie Metro.