fot.: Marek Paraciej
W otoczeniu krajobrazów Pogórza Kaczawskiego znajduje się zabytkowa nieruchomość o niepowtarzalnym charakterze. To miejsce, w którym można poczuć, że przenieśliśmy się do Toskanii – spokój i sielskie widoki tworzą atmosferę, jaką można spotkać właśnie w słonecznej Italii. Odrestaurowana stodoła z 1911 r. w wystawionej na sprzedaż posiadłości wyróżnia się starannie odnowionym wnętrzem, co nadaje wyjątkowy i rustykalny urok, idealny dla miłośników natury. – Z Pogórzem Kaczawskim związały się już cztery pokolenia mojej rodziny. Jako pierwsi trafili tu moi dziadkowie w 1946 r. – mówi pani Aleksandra, właścicielka nieruchomości w Dłużcu.
***
„Patrz, jaka nieruchomość!” to nowy cykl, w którym opisujemy najbardziej zaskakujące ogłoszenia pojawiające się w naszym portalu. Będziemy w nim odkrywać dla Was mniej znaną stronę rynku nieruchomości. Czasami będzie to zapomniany budynek sprzed setek lat, czasami perełka architektury czy supernowoczesny dom prawie jak z filmu science-fiction. Zawsze będzie jednak nietypowo.
***
Historia posiadłości w Dłużcu w województwie dolnośląskim jest tak samo niezwykła, jak miejsce, w którym jest położona.
– Z Pogórzem Kaczawskim związały się już cztery pokolenia mojej rodziny. Jako pierwsi trafili tu moi dziadkowie w 1946 r., przywożąc ze sobą mnóstwo niepewności oraz mojego kilkumiesięcznego tatę w wanience. Zamieszkali w poniemieckim gospodarstwie, ze stodołą z 1911 roku i jeszcze starszym domem. Na początku mieszkało tam wiele rodzin, które później porozjeżdżały się dalej. Moi dziadkowie zostali, ja mieszkałam tam do 6. roku życia – opowiada w rozmowie z Nieruchomości-online.pl pani Aleksandra, właścicielka posiadłości.
– Dziadkowie nigdy nie wiedzieli, czy pewnego dnia nie przyjdzie ktoś i nie powie, że mają się wyprowadzić, więc nie robili większych remontów, przez co ta ogromna nieruchomość przez lata popadała w ruinę. Mojemu tacie również nie starczyło środków finansowych i sił, żeby się tym zająć, a mi zawsze było żal tych pięknych budynków – dodaje.
Pani Aleksandra wspomina, że jej marzeniem było ocalenie budynków, ale przez długie lata nie wierzyła, że uda się je spełnić. – Aż przyszła pandemia koronawirusa i postanowiłam, że część wyremontuję na wynajem dla turystów i sama również będę tam przyjeżdżać z dziećmi. Wszyscy dookoła mówili, że to jest jakiś absurd, a mój kolega psychiatra stwierdził wprost, że porywając się na coś takiego, trzeba być wizjonerem albo wariatem – mówi z uśmiechem.
Dopięła jednak swego i wyremontowała część posiadłości. I to był strzał w dziesiątkę, bo nie tylko latem jest ona chętnie odwiedzana przez turystów z praktycznie każdego zakątka Polski.
– Mam jednak świadomość, że całej nieruchomości nie uda mi się wyremontować. Poza tym mieszkam z rodziną w Warszawie i mam gdzieś z tyłu głowy myśl, że kiedy dzieci będą starsze, to być może nie będą chciały już tam przyjeżdżać, dlatego – choć z bólem serca – wystawiłam ogłoszenie. Zdaję sobie sprawę, że tego typu nieruchomości nie sprzedają się od razu, dlatego mam nadzieję, że kupiec nie znajdzie się szybko i jeszcze trochę będę mogła cieszyć się tą nieruchomością – stwierdza pani Aleksandra.
Stodoła w polskim Dłużcu z klimatem jak z Toskanii
Cała nieruchomość w Dłużcu znajduje się na blisko 20-hektarowej działce i ma powierzchnię 700 mkw. Odrestaurowana część stanowi natomiast ponad 170 mkw. powierzchni zabytkowej stodoły. Tuż przy wejściu znajduje się stylowe i kolorowe patio, w którym można się zrelaksować.
Na parterze znajduje się krużganek z garderobą oraz miejscem do odpoczynku, przestronny salon dzienny połączony z kuchnią i jadalnią, z którego wyjście prowadzi wprost na taras oraz hektarową łąkę. Dość powiedzieć, że sam hol ma 25 mkw.
Oko przykuwa także… 40-metrowa łazienka m.in. z witrażami wykonanymi przez Stanisława Borowskiego, światowej sławy artystę szklarza. Łazienka znajduje się w przerobionej piwnicy. – Stworzyłam tam małą strefę SPA, w planach mam też zrobienie sauny, jest już na nią miejsce – mówi pani Aleksandra.
Na pierwszym piętrze, na które prowadzą drewniane schody, znajduje się otwarta antresola, z której przechodzi się do dwóch oddzielnych sypialni i drugiej łazienki. Stodoła, w kształcie litery L, zasilana jest pompą ciepła. Zastosowano też stolarkę okienną oraz drzwiową, instalację elektryczną i oświetlenie wykonano w stylu retro, na parterze jest ponadto ogrzewanie podłogowe. Pani Aleksandra wyremontowała dach i więźbę, całą hydraulikę, jest też monitoring.
O bajkowości tego miejsca świadczą nie tylko same budynki, ale także to, co znajduje się wokoło. A teren, który obecnie stanowi łąkę o powierzchni hektara, objęty jest planem zagospodarowania pozwalającym na zabudowę mieszkalną. Znajdują się tutaj również możliwe do przerobienia np. na restaurację z winnicą stylowe piwnice z fontannami.
Cena ofertowa to 2 350 000 zł – sprzedaż obejmuje też wyposażenie. Co również ciekawe, mimo że jest to zabytek, posiadłość nie jest objęta nadzorem konserwatorskim.
To, z jaką ofertą mamy do czynienia, mówi już sam opis zamieszczony przez pośredniczkę, Magdalenę Paraciej, który również jest nietypowy. „Wyjeżdżając z miasta Lwówek Śląski, nie sądziłam, co czeka mnie za kilkanaście minut. Z każdym kolejnym kilometrem moja ekscytacja rosła. Choć wiedziałam, gdzie jadę, podświadomie przeczuwałam, że to naprawdę wyjątkowe miejsce. Każdy kolejny kilometr, mijane miejsca, przenosiły mnie o stulecia wstecz. Serpentyna dróg, pejzaże, a nawet ptaki zwiastowały, że za chwilę ujrzę miejsce, które przeniesie mnie do włoskiej Toskanii. Nie myliłam się” – czytamy.
– Na pewno wcześniej mieszkała tam rodzina niemiecka. Na murach do dziś widnieje herb z imionami i nazwiskami dawnych właścicieli. To jest naprawdę magiczne miejsce. Choć właścicielka przeprowadziła remont, ma się wrażenie, jakby czas zatrzymał się tu dwieście lat temu, co jest niewątpliwie atutem. Nieruchomość znajduje się z dala od pędzącego świata cywilizacji, to oaza spokoju, piękna i harmonii – wylicza atuty posiadłości Magdalena Paraciej z biura Paraciej Nieruchomości w Bolesławcu.
I dodaje: – W tym miejscu organizowane są wieczory panieńskie, ale także wesela. To miejsce odwiedzają ludzie praktycznie z całej Polski. I nie ma się czemu dziwić: ta posiadłość jest pięknie odrestaurowana.
– Każdy, kto do nas przyjeżdża, mówi, że jest tu jak w Toskanii, ale ja nie miałam zamiaru stylizować tej posiadłości, wręcz przeciwnie – chciałam zostawić jak najwięcej oryginalnych elementów. Są np. oryginalne tynki, nie ma żadnych dobudówek, a sam budynek wykonany jest z piaskowca. Ja wyremontowałam stodołę, natomiast w skład zabudowy wchodzi jeszcze dom mieszkalny, którego jedna część pochodzi z 1798 r., a druga z 1898 r. Tam trzeba zrobić generalny remont – dodaje pani Aleksandra.
Właścicielka niedługo rozpocznie także renowację przedwojennego drewnianego kurnika, który znajduje się na terenie posiadłości. – Jest on w bardzo dobrym stanie, to konstrukcja z opalanego drewna, ma też ceramiczną dachówkę. Kur nie było w nim od czasów wojny, moi dziadkowie również hodowali je w innym miejscu. Chcę zrobić z niego kolejne miejsce do relaksu, z którego będzie można podziwiać przyrodę – tłumaczy.
Niedaleko posiadłości znajduje się wygasły wulkan
Pani Aleksandra podkreśla, że dla niej najbardziej wartościowe w tym miejscu są widoki. – Doceniają to również odwiedzający to miejsce turyści. Praktycznie w każdej opinii pojawia się zdanie, że to jest tak położona nieruchomość, że można tu spędzić dwa tygodnie i nie zobaczyć żadnych oznak cywilizacji – mówi.
– Stąd jest widok na otulinę parku krajobrazowego Doliny Bobru, a sielskości dodają pagórki, żywcem wyjęte z tolkienowskiego Shire. Działka nie jest ogrodzona, w pobliżu są wzgórza, na których do dziś znajdują się pozostałości okopów z drugiej wojny światowej. Wieczorami rozpościera się widok na góry i oświetlone stoki w położonym o ok. 40 km Świeradowie-Zdroju. Rano przychodzą sarny, więc można je obserwować przez okno – wylicza pani Aleksandra.
Blisko posiadłości jest także… wygasły wulkan na Ostrzycy, najwyższym wzniesieniu Pogórza Kaczawskiego, który wraz ze specyficzną roślinnością nadaje temu miejscu wręcz alpejski klimat. Na Ostrzycę prowadzi z kolei szlak turystyczny, zakończony kamiennymi schodami. Kiedyś na zboczach wzniesienia ukrywali się żołnierze AK, nazywani bandą Czarnego Janka. Z Dłużca cała trasa na szczyt i z powrotem wynosi ok. 12 km.
Ciekawa jest także historia Schwenckfeldystów. Caspar Schwenckfeld von Ossig był reformatorem religijnym, który rozpoczął swoją „teologiczną karierę” jako luteranin. Po latach studiowania i bezpośredniej konfrontacji z Marcinem Lutrem stworzył własną doktrynę. Jej podstawowe założenia, takie jak np. zakaz noszenia broni czy twierdzenie, że tylko świadomie przyjęty chrzest (a więc nie w wieku niemowlęcym) ma wartość, doprowadziły do prześladowań Caspara i jego wyznawców.
W pobliskiej miejscowości Twardocice znajduje się pomnik, ustawiony w miejscu dawnego pochówku Schwenckfeldystów, przy tzw. bydlęcej ścieżce (Schwenckfeldystom nie pozwalano na chowanie zmarłych na święconej ziemi). Pomnik ufundowali w 1863 r. potomkowie mieszkających tu niegdyś Schwenckfeldystów, którzy w XVIII w. musieli uciekać przed coraz straszniejszymi prześladowaniami. Z pomocą holenderskich mennonitów dostali się do USA i są tam do dziś (liczbę wyznawców szacuje się na ok. 3000 osób). W Twardocicach ostały się również ruiny kościoła, które jedni łączą z Schwenckfeldystami, a pozostali z ewangelikami przyjeżdżającymi tu na kazania ze Śląska.
W sąsiedztwie znajduje się też dużo szlaków rowerowych i pieszych, w tym tematycznych. – Na terenie parku krajobrazowego Doliny Bobru znajduje się wiele ciekawych skał, ruin czy grodzisk. A nad Bobrem wisi stary wiadukt kolejowy. To piękne tereny spacerowe, chociaż wciąż mało odkryte przez turystów – mówi pani Aleksandra. – To jest naprawdę magiczne miejsce – zaznacza.
Sprawdź szczegóły niecodziennego ogłoszenia z Lwówka-Śląskiego.
***
Czytaj poprzednią część naszego cyklu „Patrz, jaka nieruchomość!”: Wieża jak z marzeń na sprzedaż, a w niej… całoroczne mieszkanie