fot.: Stan Svitsa
Opowieści są przebadane przez naukowców. Doskonale wiemy, jak powinny być skonstruowane, jak je tworzyć, jakie mechanizmy odpowiadają za ich wpływ. Świat biznesu bardzo łaknie tej wiedzy, by w czasach przesytu informacyjnego wyróżnić się i dotrzeć do umysłów odbiorców.
O storytellingu rozmawiam z Adamem Piochem – człowiekiem z IT, który własnym życiem udowadnia, że droga bohatera musi być pełna zwrotów akcji. Mówcą, mentorem, ekspertem i wykładowcą akademickim z zakresu storytellingu i wystąpień publicznych. Współautorem książki Biblia e-biznesu 2 i mającej wkrótce się pojawić Biblii e-biznesu 3, od 13 lat zajmującym się storytellingiem, przez wielu uznawanym za mistrza... opowieści grozy.
Opowiadanie historii w biznesie od lat stosują najwięksi giganci rynkowi – Google, IBM czy Coca-Cola. Zwykły marketing czy PR już nie wystarczają? Gdyby nie to, że Steve Jobs posiadał umiejętność opowiadania niezwykłych historii, Apple mogłoby nie osiągnąć takiego sukcesu...
Biznes zaczyna używać opowieści, ponieważ one bardzo szybko skupiają uwagę. Wychwytujemy je bezwiednie z tego całego szumu informacyjnego, który nas współcześnie otacza, wybijają się na pierwszy plan. Zauważyli to twórcy platform społecznościowych, tworząc wszystkie narzędzia typu stories.
Jeśli chodzi o Jobsa, to opowiadanie historii to jedna z rzeczy, która pozwoliła mu wynieść Apple na szczyt, ale nie jedyna. Umiejętność przemawiania, budowania argumentacji czy opowieści, to kompetencje, których można się nauczyć, a nawet wykształcić wbrew osobowościowym uwarunkowaniom, takim jak introwertyzm. Jobs miał jednak coś więcej. Przez tysiące lat to zjawisko budziło grozę na tyle dużą, że broniliśmy się przed takimi ludźmi, np. poprzez mikstury ochronne. Jobs posiadł rzadką umiejętność, umiejętność fascynowania. Ktoś, kto to potrafi, pociąga za sobą tłumy ludzi skłonnych żyć jego wizją, ich marką czy usługą, których są gotowe kupić więcej i więcej za nie zapłacić. Spójrzmy na innego współczesnego fascynatora, Elona Muska. To człowiek, który oczarowuje koncepcjami, pomysłami czy także produktami. Jakże szybki sukces odniosła marka samochodów Tesla?
Paradoksalnie jako ludzie pragniemy nie tylko ulegać fascynacji, ale też sami pragniemy być fascynujący. I wierzymy, że staniemy się tacy, korzystając z tego produktu, wyciągając na ulicy nowego iPhone'a, czujemy te spojrzenia, biorąc łyk zimnej coli w gorący dzień. Chcemy, aby spojrzenia innych nas dotykały, nas podziwiały. To samo będzie działo się w nieruchomościach. Często mieszkania czy domy ludzie wybierają tak, by wzbudzić podziw innych.
Masz przepis na to, jak zostać takim fascynatorem?
Dziś wiemy doskonale, jak wywoływać fascynację. Jest dokładnie siedem wyzwalaczy fascynacji: pożądanie, tajemniczość, niepokój, prestiż, władza, występność i zaufanie. Jeśli rozbierzesz na części pierwsze wystąpienia Jobsa, znajdziesz tam większość tych wyzwalaczy. Niepokój spowodowany krótkimi seriami, pożądanie, prestiż funkcjonowania w ekosystemie urządzeń Apple czy wreszcie występność, czyli wszystko to, co ludzie są gotowi zrobić, by te urządzenia mieć.
Jeden z wyzwalaczy fascynacji, tajemniczość, jest wykorzystywany w storytellingu. Dlatego przy historii trwamy, bo zarzuca ona haczyk, który chcemy odgadnąć. To bardzo silny element fascynacji. Jednak musimy tu zaznaczyć, że opowieści, które niosły markę Jobsa, i w ogóle opowieści, to nie jest coś, co idzie wprost z głowy. To precyzyjnie przygotowywane, dobierane słowa, układane zdania, cyzelowane w nieskończoność sformułowania. Wszystko obliczone, by wycelować we wrażliwe miejsca słuchaczy i wzbudzić określone emocje, a co za tym szło – poruszyć triggery zakupowe. Przeanalizujmy jego słynne wystąpienie na premierze iPada. Gdyby wyszedł i zaczął wyliczać: waga 54 g, pamięć 5 GB, wertykalne sterowanie po katalogach, przetwornik z 24-bitowym przetwarzaniem dźwięku i 95 kHz próbkowaniem, odtwarzanie formatów midi, flac, mod, mp3... Po pierwsze – zrozumiałaby go tylko połowa osób na sali, a po drugie – ta połowa, która zrozumiała, wcale nie uznałaby tego za innowacyjną konstrukcję. Nie byłoby z tego emocji, ani frajdy. A jednak zdanie otwierające, to słynne „Tysiąc piosenek w Twojej kieszeni”, powtarzał cały świat i odbiło się ono echem po całym Twitterze. Po czym Jobs kontynuował: „Od dziś nie będziesz kupował całej płyty, ale tylko te piosenki, które Ci się podobają z całej muzyki świata, do której możesz mieć dostęp na swoim urządzeniu”. To dopiero eskalacja emocji. I w ten sposób kontynuowali prezentację każdego kolejnego produktu, budząc pożądanie i fascynację. Tak samo postępuje Elon Musk, nigdy nie wnika w technikalia, a posługuje się łatwymi do skonsumowania obrazowymi wypowiedziami, porusza się w sferze tego, co widać, i w sferze wizji.
Umiejętności występowania publicznego, dobrego opowiadania, znajomości struktury opowieści i mechanizmu wyzwalania fascynacji. Ten miks jest przez te postaci wykorzystywany i daje kapitalny efekt.
A to wszystko kompetencje, można je nabyć i samemu dojść do takiego mistrzostwa?
Mówi się, że żeby dojść do mistrzostwa, trzeba poświęcić na to aż 10 tysięcy godzin pracy. Tak przynajmniej stwierdził Malcolm Gladwell. Trzeba jednak zdać sobie sprawę z tego, ile czasu trwa mistrzostwo? Ile stoisz na podium? Niewiele. Okazuje się, że nie potrzebna jest Ci tak perfekcyjna umiejętność władania kierownicą w samochodzie, jaką mają Kubica czy Hołowczyc, by na tym samochodzie w biznesie zarabiać. Oczywiście, potrzebujesz trochę więcej jako zawodowy kierowca, ale jako przedstawiciel handlowy poruszający się w trenie potrzebujesz opanować te umiejętności w sposób wystarczający. Musi to być trening, w którym są wyraźne przerwy. Bowiem cała magia w umyśle odbywa się nie w trakcie treningu, ale po nim. Wtedy w mózgu powstają nowe połączenia neuronalne, nowe szlaki komunikacyjne, po których dana umiejętność będzie realizowana. I umysł potrzebuje
czasu, by te połączenia stworzyć. Gdy wykształci tę nową siatkę połączeń, to po pewnym czasie osoba daną kompetencją zaczyna władać coraz lepiej. I my od dziecka tak się uczymy – najpierw rozumieć, co się do nas mówi, potem mówić, później być może mówić tak, by zostać zrozumianym zgodnie z intencją, wreszcie – by wywierać wpływ. I każdy z nas jest w stanie się nauczyć tych umiejętności tak, by zacząć je wykorzystywać z efektem chociażby biznesowym.
Oczywiście, jeśli masz odrobinę predyspozycji, talentu, możesz potem stać się zawodnikiem, który będzie wygrywał olimpiady. Nie jest to jednak potrzebne, by osiągać zadowalające nas efekty. Nie musisz gnać jak Kubica, czy precyzyjnie reagować w terenie jak Hołowczyc, by samochód i Twoja umiejętność prowadzenia, nabyta podczas 30 godzin kursu na prawo jazdy, zaczęły dawać efekty.
I tak samo będzie ze storytellingiem, z wystąpieniami publicznymi, ze wszystkimi kompetencjami, które opanowujemy, by prowadzić biznes. Nie musimy trenować przesadnie długo, by zacząć te kompetencje wykorzystywać na na tyle dobrym poziomie, by przyszedł efekt.
To niesamowite odkrycie, że czemuś tak ulotnemu jak opowieści można przypisać konkretne biznesowe cele. Jak to się stało, że opowieści stały się tak modne?
Nasz mózg, kiedy się kształtował, wbudował w siebie to, że reaguje na opowieści. Profesor Jerome S. Bruner, twórca Ośrodka Badań nad Procesami Poznawczymi na Uniwersytecie Harvarda, stwierdził w swoich badaniach, że powodem, dla którego nauczyliśmy się mówić, było to, że były w nas opowieści, które chcieliśmy przekazać. Nasz umysł wytworzył naturalną umiejętność, że w momencie, kiedy słyszy narrację, od razu się na niej fokusuje i zaczyna się w niej osadzać. Co więcej, gdy się nudzimy, nasz umysł naturalnie wchodzi w tryb snucia opowieści, coś sobie przypominamy albo fantazjujemy, wkładamy w te opowieści bohatera (często siebie), przesuwamy go po linii czasu. Robimy to sprzętowo.
Kupując nieruchomość, kupujemy opowieść, która zbudowała się w naszej głowie.
Zostało zmierzone, ile dziennie w naszych wypowiedziach jest story. Około 64% naszych wypowiedzi ma konstrukcję mniej lub bardziej narracyjną, opowieściową. My potrzebujemy opowieści! Zobacz, ile ludzkość tworzy filmów, książek, opowiadań, kawałów, stand-upów choćby. W ten sposób rozpoznajemy świat i przekazujemy nasze doświadczenia, komunikujemy się nimi.
Dzięki opowieściom przekazujemy emocje, a emocje to coś, co jest nam potrzebne w marketingu. Jeśli są emocje, to będzie fascynacja, to będą decyzje emocjonalne. Naukowcy to potwierdzili – jesteśmy stworzeniami emocjonalnymi. Logicznie i racjonalnie tylko uzasadniamy nasze emocjonalne wybory. Opowieść ma zawsze jeden cel, wywołać emocje, to nagle okazuje się, że jako narzędzie świetnie może pasować do marketingu i sprzedaży. W momencie, gdy wywołuje emocje związane z produktem, z mieszkaniem, z nieruchomością, którą będziemy nabywać, no to już niewiele odbiorcę dzieli od tego, by tę nieruchomość kupił. Kupując nieruchomość, kupujemy opowieść, która zbudowała się w naszej głowie. Sami ją sobie wyobrazimy, oglądając przestrzeń, którą chcemy nabyć, jej okolicę. Ale też sprytny agent nieruchomości może nam podsunąć pewne obrazy, które pomogą nam tę opowieść w głowie jeszcze lepiej zbudować. Jeśli zbudujemy sobie na tyle przekonującą opowieść związaną z produktem, który mamy nabyć, to my ten produkt w końcu kupimy. W storytellingu biznesowym chodzi o to, by zmienić emocje klienta. Większość klientów nie ma problemu „fizycznego”, by coś od Was kupić, a ma problem emocjonalny. Jak umiecie to zmienić, to zyskacie klienta, doprowadzicie do zakupu.
Jak storytelling oddziałuje na naszego odbiorcę?
Za pomocą opowieści komunikujemy się, aby wywołać emocje, ale też po to, by nawiązać więź i skracać relację. Lubimy korzystać z usług, z produktów, z firm, które już znamy. Coś zupełnie nowego, z czego nazwą się nie zetknęliśmy, budzi w nas naturalny opór, nieufność. I właśnie opowieści są po to, aby skrócić ten dystans. Żeby się do siebie zbliżyć, żeby się związać.
Człowiek jest istotą głęboko sensoryczną. Odbieramy świat zmysłami, ale potrafimy też zmysłowo odbierać opowieści. Dzięki nim czujemy, wyobrażamy sobie odczucia, jakie mielibyśmy, znajdując się w danej sytuacji, obcując z danym przedmiotem. Nawet dotyk, zapach czy smak. Za to odpowiadają neurony lustrzane – generują w mózgu odczucia, które wywołują słowa.
Gdy łechtamy zmysły, uruchamiamy wyobraźnię naszego odbiorcy, wykorzystując obrazy i odczucia dźwiękowe, smakowe, dotykowe. To jest wspólny mianownik naszych ludzkich doświadczeń. Jeżeli człowieka osadzimy w opowieści, jego wyobraźnia zacznie robić resztę, odrywając się trochę od logiki. Dzięki temu możemy włożyć emocje, doświadczenia, ale też przeróżne produkty i usługi do głów ludzi. Świat nieruchomości jest wypełniony opowieściami. Za każdym drzewem w ogrodzie, wnętrzem, przedmiotem stoi jakaś opowieść. Trzeba je wydobyć, ukształtować i opowiedzieć.
Świat nieruchomości jest wypełniony opowieściami.
Jak przygotować się do stosowania storytellingu w swoim biznesie. Jakie kroki musi przejść przedsiębiorca, agent nieruchomości?
Wszyscy jesteśmy storytellerami. Każdy z nas opowiada, lepiej lub gorzej. Każdy z nas całe życie nasiąkał strukturą opowieści i każdy z nas nią włada. Problem w tym, że nie każdy włada nią poprawnie lub... celowo. A to dlatego, że nie mamy świadomości, jak skonstruowane są opowieści. Ten brak wiedzy jest oczywiście do nadrobienia, a gdy już się tego nauczymy, będziemy w stanie bardzo szybko docierać do sedna i angażować ludzi zgodnie z naszą intencją.
Jak się tego nauczyć? Tak jak każdej kompetencji. Zaplanować na to czas, nauczyć się, jaka jest struktura opowieści i opanować ją. Następnie nauczyć się tworzyć świat opowieści, czyli fabułę. Osadzać w niej bohatera i jego przygody. Trzeba się także przygotować trochę od strony językowej, choćby opanować kilka prostych trików, które sprawią, że zawsze będzie się dobrze słuchało tego, co mówimy.
Następnie te nowe umiejętności trzeba ćwiczyć przy każdej nadarzającej się okazji po to, by zaczęły z nas naturalnie wypływać, nawet bez udziału świadomości. Wkrótce okaże się, że jesteśmy w stanie tą treścią, oczarowywać ich umysły szybciej i sprawniej.
A jeśli chodzi o przygotowanie się od strony analizy swojej oferty. Czy trzeba w jakiś specjalny sposób spojrzeć na swój produkt, usługę, a firmę? Czy trzeba czegoś w nich szukać, bo najczęściej na pierwszy rzut oka rzadko widzimy w nich tematy do opowieści...
Wokół marek z natury rzeczy gromadzą się opowieści. Zobacz, Steve Jobs opowiadał nie tylko o produktach, ale też o tym, jak powstawały, co się nie udało, ile razy wyrzucili jakiś pomysł do kosza, jak pracowali nad jakimś szczegółem, jak długo biel nie była wystarczająco biała... Jest tego mnóstwo i wierzę, a nawet wiem, że każdy w swojej działalności może takie opowieści znaleźć.
Zatem o czym możemy opowiadać?
Możemy snuć opowieści, w których nasz produkt zmienia życie osoby, która zaczyna z niego korzystać. Możemy opowiadać o tym, jak powstał produkt, co się na niego złożyło, jakie kompetencje i zasoby, jaki wkład członków zespołu. Z jakich ludzi składa się firma? Jakie ma wartości? Jaka jest historia marki?
Możemy też zaadaptować opowieści płynące z ust ludzi, którzy już są naszymi klientami. Mogą one dotyczyć tego, jak im się z nami pracowało, jakie były ich odczucia. Jakie były ich perypetie, zanim do nas trafili. Wreszcie to,
ak nasz produkt czy usługa zmieniły ich życie bądź wybawiły ich z opresji. To pierwszy sposób na opowieści – taki, w którym wykorzystujesz swój produkt jako część świata, w którym porusza się bohater opowieści.
Jest też druga metoda, czyli po prostu świetne opowieści. Nie muszą być związane z Twoim biznesem, ale są one na tyle wartościowe, że samo dostarczenie ich klientowi w obrandowanej formie – na Twojej stronie internetowej, w rozmowie z Twoim pracownikiem czy na przykład przy pomocy newslettera – i wywołanie pożądanych emocji powoduje transfer tego wrażenia na Twoją markę.
Bez czego nie może się obejść dobra opowieść? Jakie są jej składowe i jak powinna wyglądać jej konstrukcja?
W każdej opowieści musi być bohater. Wyrusza on w podróż, podczas której zmaga się problemami. Musi je rozwiązać, a w t ym celu musi przejść przemianę.
Możemy pokazać, jaki jest świat problemów naszego bohatera i sposób ich rozwiązania. W kontekście „świata po”, w którym chcemy osadzić naszego odbiorcę, pokazujemy nasz produkt lub firmę, które mogą towarzyszyć i wspierać, a w końcu pomóc coś zmienić. Przekaz jest taki, że mając to, będzie szybciej, łatwiej, lepiej, przyjemniej.
W najprostszej formie konstrukcyjnej możemy tak to zrobić. Możemy też stosować bardziej wyrafinowane techniki, ale tu musiałbym najpierw przekazać jednak już więcej wiedzy storytellingowej.
Możemy zadziałać na różnych poziomach. Po pierwsze – sposób najłatwiejszy – serwować takie opowieści, by odbiorca sam się w nich osadzał. Im lepiej podłożymy tę materię odbiorcy poprzez obrazy, np. że siedzi w blasku ognia przy kominku i czuje jego ciepło, gotuje obiad przy wyspie kuchennej i może patrzeć na bawiące się dzieci, zażywa relaksującej kąpieli w wannie z hydromasażem – tym łatwiej będzie mu się w tym osadzić, to poczuć.
Czasem możemy też zadziałać z innej strony, wykorzystując innych ludzi. Nasza opowieść może być o tym, jak wyjątkowa jest dana nieruchomość, np. że w kamienicy na rogu mieszkał Władysław Szpilman albo w sąsiedniej willi mieszka Małgorzata Rozenek. Niektórych fascynuje możliwość codziennego dotykania historii czy szansa na spotkanie kogoś sławnego w pobliskiej piekarni. Opowieść z życia poprzednich właścicieli, np. skąd wynikają taka a nie inna konstrukcja domu czy inne rozwiązania, także może dać pożądane emocje. Rzeczy owinięte opowieściami zyskują na wartości.
Najczęściej jednak będziemy pracować nad umysłem naszego odbiorcy, który będzie musiał stworzyć sobie sam narrację o sobie w swojej głowie.
Rzeczy owinięte opowieściami zyskują na wartości.
Mariaż storytellingu i branży nieruchomości wydaje się być idealnym. Zakup nieruchomości to nigdy nie jest decyzja nagła, to proces, w którym się dojrzewa. Storytelling to nie reklama, nie ma CTA na końcu, nie ma „Kup teraz”.
Tak. Im mniej podczas pokazywania nieruchomości będzie sprzedaży, a nawet w ogóle jej nie będzie, im bardziej luźna i swobodna opowieść, tym lepiej. Jedna i druga strona będzie sobie coś opowiadała, bo pamiętajmy, że klienci też sami z siebie zaczną się odzywać. Jak im pozwolimy opowiadać, to może być tak, że sami sobie zbudują tę historię i to wyobrażenie. Gdy wymienimy się opowieściami podczas tego procesu, a nie będziemy wytaczać argumentów, to nie będą czuli, że są pod wpływem jakiejś perswazji, manipulacji, nie włączą się im mechanizmy obronne w postaci obiekcji. Pozwolimy klientowi bardziej nam zaufać i dać mu się ponieść procesowi decyzyjnemu.
To najlepszy stan, gdy nie czuję, gdy ktoś mnie do zakupu zmusza, a sam podejmuję decyzję, że zakup jest dla mnie korzystny. Chodzi o incepcję idei, która ma sprawić, że klient sam sobie zaczyna sprzedawać nasz produkt.
Ci ludzie, którzy właśnie wyszli z prezentacji nieruchomości, za chwilę usiądą przy kolacji i będą analizować, co mogą w tej nieruchomości, jak mogą, będą sobie wyobrażali, jak będą tam prowadzić życie, snuli plany na krótki, a może na bardzo długi termin. Będą oczywiście analizowali także względy praktyczne, finansowe możliwości itd., ale im bardziej się osadzą w świecie naszej opowieści i bardziej poczują jego możliwości, im bardziej poczują frajdę z tej wizji, tym bardziej skłonni będą do decyzji o zakupie. A im więcej będą oglądać alternatywnych nieruchomości, tym większa szansa na to, że wygra ta, która zapisze w głowie lepszą opowieść. A tak naprawdę ta, która z nich wywoła lepsze emocje.
Emocje naciskają w głowie przycisk nagrywania. Im silniejsze emocje, tym więcej zapamiętujemy. Jeśli jednego tygodnia obejrzymy 5-10 nieruchomości, to zapamiętamy tylko te, które dobrze zadziałały na nasze emocje. Cała ta miałka i nijaka reszta odejdzie w zapomnienie. Jeżeli podczas prezentacji agent będzie opowiadał nam historie związane z nieruchomością, ale też inne, im częściej nacisną one w naszym mózgu przycisk REC, tym bardziej oglądający z tą nieruchomością, z tym produktem się zwiążą. A jak się zwiążą? Emocjonalnie :)
Jak włączyć ten przycisk REC? Jakiego rodzaju opowieścią, a może słowami?
Faktycznie istnieją takie słowa, które sprawiają, że skupiamy uwagę. Tymi słowami są tzw. semantyczne znaczniki zmiany. Jest ich kilkanaście, jedno z najbardziej popularnych to słowo „jednak”. Słowa te wprowadzają anomalię w linii czasu opowieści. Normalnie jeżdżę do pracy autobusem, jednak tego dnia pojechałem... i nasz umysł natychmiast staje na baczność, bo uwielbia zagadki. Dobry storyteller jeszcze odwlecze odkrycie tajemnicy, co było dalej, budując coraz większą ciekawość, a nawet napięcie. Pointa, dobrze podana, powinna wywołać kolejną falę emocji, tym razem w ośrodku nagrody w mózgu. Opowieści to władanie chemią umysłu: serotoniną, oksytocyną i dopaminą.
Taka osoba, agent, który przedstawia potencjalnym kupującym nieruchomość, musi też dobrze słuchać. Wychwytywać te rzeczy, które na ludzi będą działały,bo przecież nie wszystko zadziała na każdego. Na jednego dzieci, na innego kominek. Ale nie musimy mówić o tym konkretnym kominku, ale np. podzielić się wspomnieniem kominka czy pieca z rodzinnego domu: Dorastałem w domu na wsi, dziadek zawsze palił tam w piecu. To ciepło jest zupełnie inne niż z grzejnika, czy też ma Pani takie doświadczenie? I ten zapach schnącego drewna unoszący się w całym domu. A najbardziej lubiłem moment, gdy dziadek dokładał do pieca, bo wtedy ten zapach jeszcze intensywniej się rozchodził. Możemy opowiedzieć swoje własne doznanie, własną przygodę z życia czy własny rozwiązany problem: Wie Pan co, jak ja się teraz cieszę, że sam mam dom za miastem. W tych covidowych czasach, to ludzie siedzą w domach, nie mogą nawet na spacer z dziećmi czy na plac zabaw wyjść. A tak, dzieci w ogrodzie spędzają całe dnie, mogą poskakać na trampolinie, z psem pobiegać między drzewami. Myśmy nawet nie odczuli, że jest lockdown. W zeszłym roku drzew nasadziliśmy, by nadać działce taki bardziej leśny charakter. Jaki to piękny cień będzie dawać w ciepłe dni. Ważne, by w historii zawsze był bohater, który miał problem i jakoś go rozwiązał. Czegoś doświadczył, coś zmienił w swoim życiu.
Musimy znaleźć te elementy, które będą istotne w procesie decyzyjnym dla ludzi, którzy właśnie oglądają naszą nieruchomość.
Chodzi o to, żeby znaleźć te elementy, które będą istotne w procesie decyzyjnym dla ludzi, którzy właśnie oglądają naszą nieruchomość. Często ludzie sami z siebie nie wpadną na jakiś konkretny pomysł, ale gdy im podsuniesz pewien obraz, to ich wyobraźnia już sobie dopowie resztę. Bo w swej naturze już tak jesteśmy skonstruowani, żeby we wszystkich rzeczach, których się dowiadujemy, szukać opowieści, połączenia,
sensu. I chętnie odnosimy je do siebie.
Masz takie doświadczenie, że niektóre osoby są bardziej podatne na opowieści, a inne mniej?
Ludzie się zanurzają w ten świat z różną prędkością i z różnym entuzjazmem. Można to łatwo zaobserwować, opowiadając dowcip. U jednych naturalne reakcje pojawiają się w sposób widoczny, inni z całkowitą powaga wysłuchają do końca i prawie nic na ich twarzy nie drgnie. Co nie znaczy, że opowieść na nich nie zadziałała. Wszyscy skupiają tak samo uwagę na historiach i zaletą story jest to, że na pewno jej wysłuchają. Reakcja i analiza mogą nastąpić z opóźnieniem, ale swoje podczas tej rozmowy „nagrali” i prędzej czy później zaczną nad tym rozmyślać.
Na koniec jedna rada – pierwszy krok do stosowania storytellingu z sukcesem?
Tak, jak mówiłem, wszyscy jesteśmy storytellerami z natury. Sukces wymaga jednak świadomego i ukierunkowanego stosowania opowieści. Zacząć należy od zdobycia wiedzy, jak to się robi i jak to działa, od poznania podstaw, mechanizmów.
Dziękuję za rozmowę.
Magazyn ESTATE
Skupiamy uwagę na nieruchomościach
Bezpłatny e-magazyn w 100% dla pośredników
Wiedza i inspiracje do wykorzystania od ręki dostarczane przez doświadczonych uczestników rynku nieruchomości z zakresu marketingu nieruchomości, sprzedaży i negocjacji, prawa i finansów oraz rozwoju osobistego.