Nieruchomosci-online.pl - Tu zaczyna się dom tu zaczyna się dom

  • Blog
  • Budowa i remont
  • Wzięli sprawy w swoje ręce, czyli jak mieszkańcy „naprawili” zaniedbane podwórko – POZNAŃ

Wzięli sprawy w swoje ręce, czyli jak mieszkańcy „naprawili” zaniedbane podwórko – POZNAŃ

Marcin Sójka

W miastach na całym świecie mieszkańcy i lokalni społecznicy biorą sprawy w swoje ręce, przekształcając zaniedbane przestrzenie w oazy zieleni i miejsca spotkań społeczności. W Polsce również można zaobserwować ten pozytywny trend. Rozmawiamy z inicjatorami i wykonawcami tych projektów, aby dowiedzieć się, co udało im się osiągnąć, jakie napotkali wyzwania i z czego są najbardziej dumni.

O tym, jak powstawało podwórko przy ul. Rolnej na Wildzie w Poznaniu z ogrodem zwanym „Topolowym Fyrtlem”, opowiadają Roman Kawecki, Prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej „Rolna” w Poznaniu, i Tomasz Szwałek, Zastępca Prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej „Rolna” w Poznaniu.

Co skłoniło Was do podjęcia inicjatywy rewitalizacji podwórka?

Nikt nie lubi mieszkać w otoczeniu „pozostałości z budowy”, a tak było w naszym przypadku. Inwestor w latach 70. XX wieku zadbał tylko o wybudowanie budynków, a resztę, czyli ich otoczenie, pozostawił w stanie niemalże placu budowy. Ponadto, droga jezdna, zbudowana z tzw. „trylinki”, była w takim stanie, że jazda autem groziła uszkodzeniem podwozia. Do tego nieuregulowane zaplecze drogi stało się „dzikim parkingiem” z dziurami i pagórkami, które po deszczach było właściwie nie do użytku.

Spółdzielnia Mieszkaniowa Lokatorsko-Własnościowa „Rolna” podjęła się rewitalizacji podwórka ze względu na chęć uporządkowania miejsc parkingowych oraz zagospodarowania przestrzeni rekreacyjnej, w tym jej odgrodzenia od drogi wewnętrznej w celu poprawy bezpieczeństwa. W ten sposób powstał nowy plac zabaw dla dzieci oraz ogród nazywany „Topolowym Fyrtlem¨ ze względu na rosnące w tym miejscu topole. W gwarze poznańskiej „fyrtel” to zaułek, zakamarek, coś naszego w sensie terytorialnym. W ogrodzie prowadzona jest bieżąca pielęgnacja roślinności w głównej mierze przez mieszkanki Spółdzielni, które opiekują się ogrodem.
Na terenie ogrodu znajdują się ławki i stoły, przy których mieszkańcy mogą przysiąść, grill, a także plenerowa zadaszona scena, która pozwala np. na organizację koncertów. Ogród jest otwarty od godziny 7:00 do 22:00.

Podjęliśmy się rewitalizacji podwórka, ponieważ naszym celem było podwyższenie estetyki najbliższej okolicy, stworzenie przestrzeni do wypoczynku i zabaw, a także uporządkowanie parkowania pod budynkami Spółdzielni. Zagospodarowanie przestrzeni umożliwiło także organizację wydarzeń o charakterze społeczno-kulturalnym przy współpracy Spółdzielni i Stowarzyszenia Schron Kultury Europa, które ma swoją siedzibę w schronie przeciwlotniczym znajdującym się pod budynkami Spółdzielni". Obecnie schron pełni rolę lokalnego ośrodka kultury, który otwarty jest nie tylko dla mieszkańców Spółdzielni, ale i całego Poznania ze względu na finansowanie jego działań z dotacji miejskich.

Jakie były początki Waszego projektu? Kto był inicjatorem?

Nie ma jednego inicjatora. W naszym przypadku była to konsekwencja innych działań prospołecznych, takich jak odnowienie i ocieplenie ścian i dachów, ale także zagospodarowanie na lokalny ośrodek kultury schronu przeciwlotniczego, którego rewitalizacja stała się pierwszym większym projektem społecznym lokalnej wspólnoty. A ponieważ był to czas wielkiej euforii po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, nasz klub nazwaliśmy Schronem Kultury „Europa”. Autorem koncepcji plastycznej rewitalizowanego podwórka jest aktualny kierownik i współzałożyciel Schronu Kultury „Europa” artysta malarz Jerzy Łuczak. W zamyśle funkcjonalnym, część rewitalizowanej przestrzeni miała być – i jest do dziś – letnią sceną Schronu Kultury „Europa”.

Jakie napotkaliście największe wyzwania podczas realizacji projektu? Czy były momenty zwątpienia?

Niewielka, ale „głośna” część lokalnej społeczności nie była zadowolona ze zmian. Teren niezadbany nadawał się do wypicia z kolegami piwa pod chmurką, na podwórku działała nawet „dziupla” aut rozbieranych, których pochodzenie było niewiadome. Ta część społeczności uważała, że podwórko straci swój „niepowtarzalny swojski klimat” – co się zresztą stało.

Problemem były także niewystarczające środki finansowe. Na szczęście konsekwentne przekonywanie i upór członków zarządu Spółdzielni pozwoliły na pokonanie tych trudności. Inicjatorzy nigdy nie zwątpili w sens prowadzonych działań, nawet gdy pojawiały się przeszkody z pozoru niemożliwe do pokonania (np. kłopoty wykonawcy budowlanego w trakcie realizacji projektu).

Do dzisiaj zresztą kluczową trudnością jest stabilizacja finansowa. Stowarzyszenie jako doświadczona organizacja pozyskuje środki na działalność Schronu Kultury „Europa” (w tym także na działania w ogrodzie społecznym „Topolowy Fyrtel”) od wielu lat, ale wszystko to opiera się na konkursach rocznych, a więc nigdy nie mamy pewności, że nasze działania będą mogły być kontynuowane w tak dużej skali w kolejnych latach.

Skąd czerpaliście inspiracje i pomysły na zagospodarowanie przestrzeni?

Bardzo ciekawe pytanie. Otóż z … Ogrodów miejskich Nowego Jorku. Kiedyś w telewizyjnym programie o rewitalizacji zniszczonych przestrzeni miejskich pokazano jak mieszkańcy kilku wspólnot mieszkaniowych Nowego Jorku zbudowali społeczno-gminnymi siłami ogrody miejskie na dawnym, nieczynnym torowisku kolei miejskiej, która przebiegała pomiędzy budynkami mieszkalnymi, a mieszkańcy doprowadzili do zmiany lokalizacji torów. Pozostało torowisko, które powoli zamieniało się w dżunglę biologiczną i społeczną. U nas – w mniejszej skali – było podobnie, a poza tym skoro mógł Nowy Jork to dlaczego nie mieszkańcy ul. Rolnej w Poznaniu? Hasło i wspomniany przykład były równie ważne jak sam projekt.

Czy korzystaliście z jakiejkolwiek formy wsparcia finansowego, np. budżetów obywatelskich? Jak przebiegał proces pozyskiwania tych środków?

Gdy narodziła się idea zmian, budżetów obywatelskich w Poznaniu jeszcze nie było, a ówczesne władze miasta nie bardzo sprzyjały projektom inicjowanym przez mieszkańców. Przynajmniej w naszym przypadku. Być może dlatego, że jesteśmy spółdzielnią mieszkaniową, a na tę formę własności ówczesny magistrat patrzył niechętnie. Projekt został zrealizowany w całości za środki spółdzielców, czyli mieszkańców. Zrobiliśmy to więc sami dla siebie.

Później zostało powołane Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne „Przystań”, które składało się z mieszkańców ulicy Rolnej. Dawało to możliwość oddzielenia działalności Spółdzielni i zarządzania nieruchomościami od działalności ośrodka w kierunku społeczno-kulturalno-edukacyjnym. Dawało też szansę organizacji pozarządowej na ubieganie się o dodatkowe środki na organizację nowych zajęć w Schronie Kultury „Europa”, dzięki konkursom miejskim dedykowanym stowarzyszeniom i fundacjom. Po wielu latach funkcjonowania – bo w tym roku obchodzimy XX-lecie działalności Schronu Kultury „Europa” – nastąpiła także zmiana pokoleniowa i obecnie w naszym ośrodku działa Stowarzyszenie Schron Kultury „Europa” zarządzane głównie przez młodych ludzi, ale przy ciągłym wsparciu i współpracy z pierwszymi założycielami tego miejsca.

Czy otrzymaliście pomoc lub wsparcie od innych organizacji, instytucji czy firm?

Naszym orędownikiem, w sensie moralnym, była lokalna Rada Osiedla 28 Czerwca 1956 roku, na której terenie znajduje się nasz projekt, a zwłaszcza jej przewodniczący. Ale nie przełożyło się to na dofinansowanie, chociaż należy podkreślić, że ta Rada bardzo pomogła przy rewitalizacji i wyposażeniu Schronu Kultury „Europa”, której właściwie kontynuacją był nasz projekt. W chwili obecnej, po wielu latach działalności na naszym osiedlu możemy liczyć na wsparcie Rady Osiedla Wilda (w międzyczasie doszło do zmian granic i podziału jednostek Miasta Poznania, stąd najpierw mowa o Radzie Osiedla 28 Czerwca 1956r., a teraz o Radzie Osiedla Wilda).

Jak lokalna społeczność zareagowała na Waszą inicjatywę? Czy otrzymaliście wsparcie od sąsiadów?

Na początku wsparcie było niemal wyłącznie „moralne”, poza grupą inicjatorów. Z czasem przerodziło się w czynną opiekę nad zielenią i wyposażeniem oraz współorganizacją przedsięwzięć realizowanych na terenie projektu. Oczywiście, nie wszystkich, ale części sąsiadów. W przypadku spółdzielni mieszkaniowej „działacze” tworzą radę nadzorczą. W naszym przypadku Rada Nadzorcza SM L-W „Rolna” akceptowała wszystkie projekty finansowe i techniczne. Przy Schronie Kultury „Europa” zostało powołane Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne „Przystań”, w którego skład w większości weszli mieszkańcy, SSK „Przystań” bardzo wspierało „moralnie” realizację projektu. O „Topolowy Fyrtel” dbają nie tylko pracownicy Spółdzielni, ale w pielęgnację roślin i dbanie o estetykę tej przestrzeni zaangażowało się także kilka osób z najbliższego sąsiedztwa.

Jakie relacje nawiązaliście w trakcie projektu? Czy udało się zjednoczyć sąsiadów wokół wspólnego celu?

Generalnie mieszkańcy podzielili się na trzy grupy. Duża część była pozytywnie nastawiona do zmian, ponieważ zaczęliśmy od naprawy drogi jezdnej i zbudowania dużych zatok parkingowych. Czyli zmotoryzowani „kupili w ciemno” nasz projekt. Wśród tej grupy było kilkunastu wizjonerów, którzy rozumieli potrzebę uratowania zniszczonej przestrzeni, aby poprawić również swoją jakość życia. Ci ludzie wspierali swoimi głosami przedsięwzięcie, wiedząc i wierząc, że zmieni ono otoczenie radykalnie, ale na lepsze. Była też najmniej liczna grupa wspomnianych wyżej oponentów. Niektórzy wręcz uprzedzali, że nic to nie da i te funkcje korzystania z przestrzeni, jakie oni narzucali większości, i tak będą zachowane – zatem niepotrzebnie dokonywane są zmiany, które nic nie wniosą w sensie wykorzystania przez ogół społeczności lokalnej.

Teraz, po wielu latach, możemy powiedzieć, że dzięki działaniom stowarzyszenia, spółdzielni na terenie Schronu Kultury „Europa” oraz „Topolowego Fyrtla” widać, że te relacje sąsiedzkie są budowane i utrzymane. To częsty punkt spotkań mieszkańców i mieszkanek, którzy mogą w tych miejscach spotkać się na wspólnej kawie, odpocząć w ogrodzie, uczestniczyć w koncercie czy bawić się na placu zabaw. Zauważalna jest także znacznie mniejsza skala dewastacji, co przekłada się na finanse Spółdzielni. Jeżeli dochodzi nawet do jakichś aktów wandalizmu, to nie robią tego już nasi mieszkańcy, a osoby z zewnątrz. Na pewno taka sąsiedzka anonimowość także się zmniejszyła.

Jakie konkretne zmiany zaszły na Waszym podwórku dzięki Waszej pracy? Jakie są najbardziej widoczne efekty rewitalizacji?

Do najważniejszych zmian należą: po pierwsze, utworzenie strefy bezpiecznej komunikacji pieszej i mechanicznej, czyli drogi jezdne, chodniki i parkingi, po drugie, utworzenie strefy relaksu, czyli ogrodu nazwanego od rosnących tam topoli „Topolowym Fyrtlem”. Przy czym, co ważne strefa relaksu została wyraźniej podzielona na życzenie społeczności na strefę relaksu dorosłych (ogród miejski) i strefę relaksu dzieci (miniboisko sportowe „Sokolik” i plac zabaw). Każda ze stref została bezpiecznie oddzielona od dróg i parkingów. Po trzecie, utworzenie lokalnego ośrodka kultury w nieoczywistej przestrzeni schronu przeciwlotniczego.

Jak zmieniło się życie mieszkańców po zakończeniu projektu? Czy zauważyliście poprawę w relacjach sąsiedzkich?

Zmiany są kolosalne. Teren „Topolowego Fyrtla” to obecnie miejsce na zbiorowe imprezy np. festyny, występy artystyczne czy wspólne grillowanie. Można go także zarezerwować na rodzinno-towarzyskie spotkania przy grillu. Na terenie strefy relaksu dzieci działa kino letnie i oczywiście jest przestrzeń do spędzenia czasu w piaskownicy i na bezpiecznych urządzeniach zabaw dziecięcych. W okresach świątecznych przestrzeń otrzymuje wystrój okolicznościowy. Szopki Artystyczne Jerzego Łuczaka są bardzo popularne w całym Poznaniu i corocznie są odwiedzane przez mieszkańców naszego miasta.

Jakie macie plany na przyszłość? Czy myślicie o kontynuacji projektu lub o nowych inicjatywach?

Nasze zamierzenia idą w kierunku coraz szerszego wykorzystania przestrzeni dla celów rekreacyjnych i artystycznych. Sam proces rewitalizacji infrastrukturalnej został zakończony. Obecnie skupiamy się na działaniach miękkich w tych miejscach, które mają na celu budowanie relacji sąsiedzkich i wspólnot lokalnych. Mamy także ambicje, aby „Topolowy Fyrtel” stawał się coraz bardziej rozpoznawalną letnią sceną Schronu Kultury „Europa”.

Stowarzyszenie działające przy Spółdzielni od zeszłego roku prowadzi także ogród społeczny „Ziemia Wspólna” przy ul. Wspólnej 40 w Poznaniu, czyli około 10 minut drogi od naszego podwórka. Chcemy nasze doświadczenie przekładać na kolejne podwórka i przestrzenie.

Co byście poradzili innym, którzy chcieliby podjąć podobne działania w swoich społecznościach?

Radzimy szeroko otworzyć oczy i zobaczyć w wyobraźni to, co chcemy stworzyć. Następnie zbierać wokół siebie zwolenników, a oponentów przekonywać bez podziału na my i oni, lecz cierpliwie wyjaśniać, jaki jest cel i że oni również skorzystają na zmianach.

Podstawą jest zebranie chociażby małej grupy osób, które będą zaangażowane od początku w projekt. Przy tak wieloletniej pracy dochodzi oczywiście do zmian personalnych, ale w pojedynkę lub 2-3 osoby nic nie udałoby się zrobić, bo każdy z nas po roku zrezygnowałby z tego pomysłu.

Co Wam osobiście dała praca przy rewitalizacji podwórka? Jakie emocje towarzyszyły Wam w trakcie projektu?

Każda rewolucja powoduje obawy, czy zaplanowane zmiany nie będą „pyrrusowym zwycięstwem”. U nas było podobnie chociażby z uwagi na to, że wszystko działo się przy otwartej kurtynie na oczach mieszkańców, którzy z okien mieszkań widzieli, jak w teatrze, każdy element zmian, a przejściowo narzekali na utrudnienia np. podczas przebudowy drogi. Ale dziś, kiedy niemal wszyscy są dumni z efektu, również autorów zmian ogarnia duma i przekonanie, że było warto. Zatem osobiście mamy… satysfakcję.

Często też odwiedzają nas w formie wizyt studyjnych organizacje i instytucje z innych miast w Polsce. To także nam pokazuje, że przeprowadzone zmiany są powodem do chwalenia się nie tylko w Poznaniu, ale także w skali krajowej.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Poznaj inne historie z cyklu „Podwórka (od)nowa”:
Wzięli sprawy w swoje ręce, czyli jak mieszkańcy „naprawili” zaniedbane podwórko – KATOWICE
Wzięli sprawy w swoje ręce, czyli jak mieszkańcy „naprawili” zaniedbane podwórko – OLSZTYN

 

Marcin Sójka

Marcin Sójka - Specjalista ds. marketingu w Nieruchomosci-online.pl

Zobacz także